tag:blogger.com,1999:blog-19229865777016445462023-11-15T23:02:13.671-08:00Być Cyniczną WojowniczkąMa kształt wzroku bez imienia,
Ciągłego ruchu i ciszy brzmienia,
Słucha uważnie lśnienia kosmosu;
Śpiewnego rytmu, chaosu bezgłosu.Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.comBlogger175125tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-42279207465318109642015-03-20T16:00:00.001-07:002015-03-20T16:00:15.607-07:00Nie mogę być zachłanna. I nikt nie może wiedzieć dlaczego.<br />
Szczęśliwie mogę odwrócić swoją uwagę innymi rzeczami - pierwszym spacerkiem Aleka, powracającą falami weną i wiosną :)<br />
<br />
Odwrócić uwagę także od poczucia winy, od którego odgradzałam się bardzo długo. I choć powody uległy zmianie nadal nie cierpię dopuszczać go do głosu.Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-3919145522984705062014-11-30T12:58:00.001-08:002014-11-30T12:58:48.175-08:007 urodziny Adriana.Ten dzień był bardzo długi. Rano nie miałam nawet siły myśleć o masie rzeczy, które musiałam zrobić przed przyjazdem Kasi. Prawdę mówiąc, nie sądziłam, że będzie pamiętała, że jest jego chrzestną, ani tego, że to dziś Adrian ma urodziny, ale zostałam mile zaskoczona :) Rano byłam niewyspana i miałam zły humor, wszyscy na siebie krzyczeliśmy starając się zrobić jako taki porządek aż w końcu stanęłam na chwilę w spokoju i pomyślałam "tak nie może być", Wystarczyło, że uświadomiłam sobie, że wizyta Kasi nie jest najważniejsza - najbardziej istotne było, że ten dzień to urodziny mojego syna :) Pomogło. Kiedy ja się przestałam gorączkować wszystko się uspokoiło. Tak ładnie się ubrałam i pomalowałam, że nawet mój mąż patrzył na mnie z uznaniem. Cieszę się dzisiejszym dniem i chcę go zapamiętać. Nawet to, że czytam bardzo sympatyczną mangę z chłopczycą w roli głównej Koukou Debut (przywraca wspomnienia XD) oraz to, że słoneczkowy tort Adriana był ananasowy (zastanawiałam się nad tym od dnia wcześniejszego, kiedy go kupiliśmy). Poza tym zrobiłam duży porządek, dzięki któremu jutro może nie będę musiała jutro znów latać cały czas ze szmatą :p Co prawda muszę rano odprowadzić dzieci do szkoły i przedszkola, a później prawdopodobnie odebrać je z wózkiem, ale i tak myślę, że nie będzie tak źle.<br />
Dziś doszłam do wniosku, że to nie do końca moja wina, że nie piszę. Nie sądzę żebym sie usprawiedliwiała mówiąc, że mam dużo obowiązków. Jest tak. Zajęcie się trójką dzieci wymaga wiele wysiłku, tak samo gotowanie i sprzątanie, więc nie dziwię się, że później mam za mało energii na tworzenie. Poza tym nie wystarczy, że robię te rzeczy - na samym okazywaniu rodzinie miłości traci się sporo kalorii (no i na zachowywaniu cierpliwości często też). Ale myślę, że się nie poddam :) Pewnie nigdy nie uda mi się skończyć tej książki, a co dopiero wydać i wypromować, ale chcę ją napisać. Albo "pisać" w formie czasownika niedokonanego. Przynajmniej dzięki temu mam o czym myśleć.<br />
Trochę szkoda mi Kasi, bo nie wyglądała, jakby była szczęśliwa. Bardzo męczyła się ze swoim nadpobudliwym synkiem, z mężem także raczej się jej nie układa. Nie sądzę, że mogłabym jej jakoś pomóc, w końcu np dziś widziałyśmy się jakoś pierwszy raz od roku. Trochę nie spodobała mi się myśl, która mi wpadła do głowy, że cieszę się, że nie jestem na jej miejscu. A pomyślałam tak tylko przez to, że układa mi się z mężem jak nigdy i daję sobie radę z dziećmi i domem. Nie powinno mi to w ogóle przychodzić na myśl, przecież zawsze wszystko może znów się posypać. Poza tym nie jestem do końca przekonana czy ze mną jest wszystko ok. Często krzyczę na Maję, kiedy kilka razy dziennie się obsiusiuje, albo kiedy mam ochotę coś rozwalić jak Adrian piąty raz z rzędu mimo tłumaczeń źle robi zadanie domowe. Najgorzej jest jak czasem pokłócę się z Krzysiem, bo zwykle automatycznie wywołuje to we mnie głęboką chandrę. Staram się, ale czasem to wszystko wydaje się takie miałkie i nudne. Myślę, że muszę się starać jeszcze bardziej, I tak będzie!Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-57797693564698459492014-10-17T12:10:00.002-07:002014-10-17T12:15:19.018-07:00First timePierwszy raz odwiedziłam Jessi i jej narzeczonego (tudzież również Krzysia ;p) z rodziną w ich mieszkaniu. I nie było tak źle! XD Przeżyłam, Krzysiu był znośny, a później zrobiliśmy sobie mały spacerek, kupiliśmy Karmi i inne rarytasy. Szkoda, że mój mąż nadal żle się czuje, więc co najwyżej z owych rarytasów wypije troche coli, skoro dobrze robi na żołądek.<br />
Dzień był udany choć denerwowałam się niesamowicie. Atmosfera rozluźniła się szczególnie, kiedy zaczęliśmy grać w homemade card game (robioną w domu karciankę), bardzo ciekawą, która mnie tym bardziej się podobała, że zawierała totalnie odjechane, surrealistyczne obrazki :) Do tego największym milczkiem nie okazał się mój mąż, co ogólnie nieco mnie zaskoczyło, mając na uwadze to, że gdy choruje staje się nieznośny i ma tendencje do zamykania się w sobie :)<br />
Dziękuję, że ten dzień nie był niewypałem! Choć nie wiem czemu to ja tak często przegrywałam w tę grę!Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-12365935341928456472014-10-06T12:17:00.003-07:002014-10-06T12:17:59.542-07:00Małe uczczenie codzienności.Stwierdziłam, że skoro Jess dziś napisała na blogu pierwszego posta od miesięcy (no, w sumie dwa) to ja też tak zrobię, ponieważ zaglądam tu nie częściej, a zwykle tylko by oddawać się mędzeniu. Cały czas chodzę niebotycznie zmęczona, ale i szczęśliwa. Częściej widuję Jess, więc nie duszę się już niewypowiedzianymi fontannami słów. Zastnawiam się, czemu ostatnio nie piszę, choć tak bardzo mi się chce. Jeszcze trochę pozostało we mnie hormonów związanych z posiadaniem dzidziusia (wydzielają się jeszcze jakiś czas, nawet przez takie rzeczy, jak niemowlęcy płacz, co tłumaczyłoby, że nadal mam szczątki laktacji, mimo, że nie karmię od miesięcy). Strasznie mnie to dusi, bo chce a nie mogę, jakoś brakuje mi tego twórczego pierwiastka, który rozbestwia się kiedy nie ma we mnie niepotrzebnych hormonów. Poza tym chodzę wiecznie zmęczona, poświęcam czas mężowi, dzieciom, zadaniom domowym Adriana, zajmuję się dzidziusiem (bardzo rozchasanym) i domem. Czasem zwyczajnie padam na pysk, że nawet czytać mi się nie chce.<br />
Ratują mnie kijki, na które wychodzę zawsze kiedy mam sposobność. Mimo, że jest to cholernie męczące, to dostaję dzięki temu profit w postaci widywania Jess (pół godziny w jedną stronę, 10-15 minut na kawę pomiędzy) oraz otrzymuję zajebiste zastrzyki energii, moja sylwetka prezentuje się lepiej i lepiej także działa mój układ trawienny, z którym zawsze miałam problemy.<br />
<br />
Zastanwia mnie jedno - w życiu codziennym dobrze mi idzie rozplanowywanie obowiązków, porządkowanie rzeczy do zrobienia i ustalanie ich hierarchii ważności, zaś w książce jest całkowicie odwrotnie. Gdyby wziąć uzbierać wszystkie moje notatki, urywki rozmów, pomysłów, charakterystyk i opisów, to zebrały by mi się z tego co najmniej dwie pełne książki. Wystarczyło by, gdybym umiała przenieść ten codzienny pragmatyzm na książkę. Odkryłam, że podchodzę do niej zbyt emocjonalnie - każde zdanie obmyślam dwadzieścia razy, zastanawiam się nad wszystkim zbytnio się przejmując... Rządzi mną niepokój, bo nie mam zielonego pojęcia, czy to co piszę jest w porządku. To najbardziej mnie wstrzymuję - nie wiem, czy warto. Profesjonalni pisarze często w podziękowaniach uwzględniają swoich edytorów, mogą do nich dzwonić z każdym pytaniem, lub czytać połowę książki przez całą noc, jeśli mają taką potrzebę. A ja radzę sobie sama, kiepsko mi idzie, ale wierzę w siebie, bo gdybym przestała, nic by mi nie zostało, co byłoby tylko moje dla mnie, nie moje dla innych, jeśli to ma jakiś sens. Chcę udowodnić sobie samej, że jestem interesującą osobą.<br />
<br />
Heh, właśnie pomyślałam, że nie chciałabym mieć czwartego dziecka, nie dlatego, że jest to cholernie męczące i drogie, albo dlatego, że trójkę urwisów już mam, tylko właśnie przez to, że będąc w ciąży i długo po nie mogę wykrzesać z siebie nic. Nie pojawiają się w mojej głowie samoczynnie całe akapity książki, nie stopuję co dwie minuty odcinka anime, kiedy pojedyńcze odpowiednie sceny sprawiają, że czerpię z nich inspirację na kilka stron, nie pojawiają się także żadne ciekawe zestawienia słów, lub pomysły fabularne... Nic... Niech to wróci z pełną parą...Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-21557819034679751582014-07-27T15:16:00.002-07:002014-07-27T15:16:40.484-07:00HeartbeatAktualnie jestem pogrążona w melancholi, tej z rodzaju hmm, dostojnych, jak jesień. <div>
Tak trochę nawet nie potrafię tego opisać.</div>
<div>
Czytałam dziś jedną z ulubionych mang shounen-ai (boys love bez scen erotycznych). Jest tam kilka na prawdę dojmujących scen, które bardzo pomogą mi z moją książką, bo właśnie takie uczucie chcę wywołać, jakie tam spotkałam. Zawsze powtarzam, że nie lubię romantyzmu, ale to nie do końca tak. Lubię ten przejmujący, głęboki, zatrzymujący serce romantyzm, a nie ten z rodzaju cukierkowo różowych, które doprowadzają mnie zwylkle do kpiny i histerycznego śmiechu. </div>
<div>
Chyba polecę tę mangę Jess, choć nie wiem, czy odczuje ją tak jak ja. Czasami tak się zatapiam w danej historii, że sama zacznam ją tworzyć, znaczy, nadbudowywać własnymi wyobrażeniami, przez co robi się jeszcze bardziej dojmująca, ale też skutkuje tym, że inni często tego tak nie widzą ;p</div>
<div>
Szkoda, że ją zlicencjonowali na onlinie po polsku (musiałam po ang czytać), może znajdę ją w empiku... </div>
<div>
<br /></div>
Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-60605165741647243782014-07-18T14:20:00.001-07:002014-07-18T14:20:29.128-07:00Jestem tak twarda, że zaczynam się kruszyć. Cyklicznie dostaję napadów depresji, jak zawsze. Nic mnie nie cieszy, ani kawa, ani słodycze, ani dzieci, ani mąż. Wszystko mnie gniecie. Zwykle ponad to wypływa kilka głównych myśli, które są szkieletem chandry. Dziś jedną z nich jest mój mąż. Czy gdyby okazało się, że powinnam się leczyć, to wsparłby mnie? Coż, sądzę, że nie. W takie dnie jak ten nie wierzę, że mnie kocha, tylko, że się przyzwyczaił, bo jestem "wygodna". Nawet bardzo, bo kiedy mam lepszy okres (nie cierpię tej cykliczności, szczególnie, że czasem mam wrażenie, że to te dobre dni są krótkimi przewynikami) jestem kochającą mamą i żoną, która z rana, zanim sama coś zje, robi rodzinie śniadanko, kakao, pomaga dzieciom się ubierać, nie zgłasza żanych pretensji, uśmiecha się i obcałowywuje wszystkich. Jestem wtedy tą idealną wizją siebie ze swojej głowy. Coraz rzadziej tak jest.<br />
Nie cierpię tego, że najbardziej wkurzam się na samą siebie, że wogóle wpadam w ten depresyjny szais. Tyle przeszłam już w życiu, tak wiele, wmawiając sobie, że jestem silną, lub, co bardziej prawdopodobne, że nie potrafię być słaba. Kiedy tylko zaczynam przejawiać objawy słabości nienawidzę siebie tak bardzo, że wrzę od środka.<br />
Jestem pozostawiona sama sobie. Wiem, że na swój sposób mąż mnie kocha, może nawet bardzo, ale miłość to nie wszystko, nie przesłania wad charakteru, a czasem je potęguje. U obu stron.<br />
Moje życie nigdy się nie zmieni, prawda? Zawsze to będzie mordęga przerywana apatią i z deczka jałowym szczęściem. Nie napiszę książki, nie będę miała ładnego domu, nie będę miała przyjaciół, nie będę miała siły udawać, że jestem inrygującą, nietuzinkową osobą. Moje IQ zostało dawno przytłumione takim życiem. Moje ciało też fleczeje od lenistwa. Wizyty u Jess też czasem zamiast pomagać, dołują, bo wydają się za krótkie, za rzadkie, zaostrzają apetyt nie zaspokajając go, sprawiają, że staję się jeszcze bardziej zdesperowana. Może są swego rodzaju podłożem, przez które mało co, a skomplikowałabym nasze relacje? Nevermind, i tak klarownie nie ubiorę tego w słowa, brzmiałoby to i tak zupełnie na odwrót.<br />
Może też przez to tak bardzo chciałabym kogoś trzeciego? Nawet nie "może"... To byłby swgo rodzaju ratunek od nudy, mały wtrząs elektryczny pobudzający moje życie.<br />
<br />
Żałuję, że jestem optymistką, to też tylko wgania mnie w dołki.<br />
<br />
Może zapiszę się do psychologa? Powinnam? Powinnam wyżalić się Krzysiowi? Nie chcę sprawiać nikomu kłopotu (nawet teraz nie wiem, czy to uploadować, żeby Jess nie musiała się martwić), nie chcę potrzebować pomocy.<br />
<br />
Mam wrażenie, że trzymam się krawędzi urwiska jedną ręką.<br />
<br />
Czasem mędzę, że staję sie socjopatką. Chyba to lepsze, niż wieczne odczuwanie smutku, nie? Ale to nigdy nie jest tak, że nic nie czuję, skoro sam fakt bycia socjopatyczną mnie rani, a więc powoduje ból.<br />
<br />
Jezu, kończę to mędzenie, samą siebie tym męczę.Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-73192549536671056382014-07-07T15:08:00.001-07:002014-07-07T15:08:53.819-07:00Anime!http://anime-odcinki.pl/articles.php?article_id=583<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMVn8_Nc3U2MTY7yiQRkmvLXubfDE5uEUwj11omBNDXa-zDh8C1mzR3q7gb_WVs-x5dLHA5bMOWdHVm8ozszzVLp0yJByAOZmoYlB1ukgetMZWkctk_CGu9d5ML200E8BlL3z6uudG6t3f/s1600/galaktyki+takami.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMVn8_Nc3U2MTY7yiQRkmvLXubfDE5uEUwj11omBNDXa-zDh8C1mzR3q7gb_WVs-x5dLHA5bMOWdHVm8ozszzVLp0yJByAOZmoYlB1ukgetMZWkctk_CGu9d5ML200E8BlL3z6uudG6t3f/s1600/galaktyki+takami.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Psychodelka z domieszką groteski, intrygująca i z przekazem. Czyli to, co kocham najbardziej!</div>
<br />Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-18482287901172385212014-07-04T16:29:00.002-07:002014-07-04T16:29:57.992-07:00Mój Krzyś.Jesteśmy z deczka pokłóceni. Nawet chciałam przez to wpaść jak zwykle w depresję, bo jest na mnie zły, nie chce mnie przytulić i takie tam, ale jakoś wiem, że niedługo mu przejdzie. Poszło o drobiazg i nieco zapominalstwa ze strony nas obu. We wtorek pojechałam wreszcie złożyć papiery na becikowe i porodowe, musiałam wziąć ze sobą jego dowód do ksero, a on następnego dnia miał dowieść zaświadczenie ze skabówki. Oczywiście jak juz tam po nocce dojechał (a dojechać do skarbówki busami to czysta katorga), okazało się, że nie wziął ode mnie tego dowodu (bez niego w urzędzie ani rusz). Ja też bym się wkurzała, że na darmo jechałam, i że będę musiała fatygować się raz jeszcze, nie dziwię mu się. Co prawda nie musiał tak na mnie naskakiwać, ale skoro był po nocce... Ja na jego miejcu pewnie w ogóle byłabym nie do zniesienia. Nie bronię go, zwyczajnie jakoś się nie przejmuję.<br />
<br />
Takie małe kłótnie nie są takie złe. A przynajmniej ta. Znaczy; wcześniej reagowałam na każdą niesnaskę, jakby świat się kończył. Wpadałam w schematy kobiety z toksycznego związku; przepraszałam nawet jeśli to nie była moja wina, całymi nocami nie mogłam spać przez ciemną masę niepokoju w piersi. A teraz... jest normalnie. Wiem, że to chwilowe, że świat się nie wali. Mam jakąś pewność w piersi, że to nic takiego. Wiem, że nasze małżeństwo jest teraz udane i szczęśliwe (przynajmniej kiedy nie ma na noc ;p, niewyspany facet jest jak głodny facet - nie do zniesienia xd).<br />
<br />
<br />
Znowóż, z innej beczki, nie mogę znieść samej siebie. Moje życie jest obiektywnie rzecz biorąc w porządku, ale wewnętrznie wciąż prowadzę monologii malkontenta. Lubię tłumaczyć sobie swoje lenistwo. Ostanio na warsztat wzięłam znów miłość. Wiem, że mój mąż mnie kocha, ale różni się ode mnie. Sama nie wiem, chciałabym być kochana za to jaka jestem. Polubiłam siebie, wiem, że jestem nietuzinkowa i intrygująca pod wieloma względami (nie, to nie narcyzm, po prostu mam więcej pewności siebie), ale ta najważniejsza osoba nie myśli tak o mnie, Chcę poczuć, że ktoś jest mną zafascynowany. Wiem, jak to brzmi, na prawdę, ale mimo wszystko... Te rzeczy, które w sobie lubię sa tymi, które on najczęściej krytykuje... Chciałabym dzięki niemu się rozwijać, ale coraz częściej myślę, jak bardzo mnie ogranicza. Och, ostatnio za często łapię się na tej myśli. Boję się, że on mnie stłumi i przydusi do tego stopnia, że będzie to trwałe. A przecież jestem diablikiem w pudełku, mam tuziny ciekawych teorii, wyobraźnię... Poza tym tak często jestem dzięki niemu szczęśliwa. Tylko czasem czegoś mi brakuje, zastanawiam się, czy to przez to, że bycie poligamistą jest czymś podobnym do bycia homo; tak jak homo niebyłby szczęśliwy udając hetero, tak poligamista nie może być do końca szczęśliwy będąc wręcz idealnym przykładem monogamisty (w końcu mój mąż jest jedynym mężczyzną, z którym spałam). Poza tym, ten ktoś trzeci musiałby być kobietą (nie przeszkadza mi to, ale z mężczyznami chyba łatwiej mi się dogadać, sama bardziej pasowałabym na faceta), bo inaczej straciłabym Krzyśka, a tego najbardziej nie chcę.<br />
Pewnie tak czy siak nie dam rady znaleźć kobiety, która chciałaby mieszać się w moje życie, która chciałaby się we mnie zakochać, która zaakceptowałaby mojego męża i moje dzieci. Ciekawe czy już zawsze będę czuła, że czegoś mi brakuje. Jestem zbyt wymagająca, prawda? Sama to wiem, nie musicie mi tego mówić...Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-53813245619323923182014-06-15T14:46:00.002-07:002014-06-15T14:46:44.221-07:00Już dawno miałam tu zapisać pewną myśl, bo sądzę, że bez niej moje wcześniejsze wpisy mają zupełnie zły oddżwięk. Cały czas tylko marudzę, jaka to ja jestem niespełniona, jakim to ja nikim jestem.<br />
Właściwie jest to dość dziwny okres mojego życia. Jestem jednocześnie szczęśliwsza niż kiedykolwiek i najbardziej nieszczęśliwa. Najszczęśliwsza, bo mój mąż obdarza mnie taką miłością i zrozumieniem, o jakich myślałam, że nie są z jego strony możliwe. Dzieci codziennie sprawiają, że się uśmiecham i ogólnie czuje się po matczynemu wniebowzięta. A jednak brakuje mi pisania, tworzenia, robienia czegoś, co wymaga myślenia. Kiedyś, może pod wpływem ciężkich przeżyć w życiu (bo mimo wszystko takowe są świetnymi katalizatorami), nieustannie myślałam, nieustannie w mojej głowie kiełkowały nowe idee, czasami prawie mi uszami wychodziły (tutaj miejsce na sentymentalny śmiech). Do tego ktoś ostatnio skrytykował fragment mojej książki, potem ja dodałam swoją myśl, że praktycznie nie napisałam ani połowy przez te wszystkie lata, potem przejżałam wcześniejsze dalsze rozdziały i stwierdziłam, że są do bani, i skończyło się na tym, że nie piszę nic. A muszę, bez tego na moim wreszcie miłym życiu kładzie się cień.Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-28972707787040879832014-06-13T15:03:00.002-07:002014-06-13T15:03:18.826-07:00CzasW takie dnie jak ten najbardziej żałuję straconego czasu. Byłam na występie mojej siostry, widziałam się z kuzynką i jej mężem, podziwiałam występ. Miło było. Żal mi tylko, że dla mnie był to kilkugodzinny wysęp, w którym to ja udawałam kogoś pięknego, kto często pojawia się w takich miejscach, widuje różnych ludzi, doświadcza czegoś. Udawałam, a teraz, kiedy siedzę przed ekranem, bez ładnej fryzury, makijażu i ubrań tak strasznie mi szkoda, że jestem nikim, że zwykle siedzę w domu, nie do końca wyremontowanym, zabałaganionym, wpatrując się bezmyślnie w monitor, tracąc życie, zapominając wszystko, co czyniło mnie kimś niepowtarzalnym.<br />
Chciałabym móc się po prostu zajmować czymś jeszcze, co wymagałoby myślenia, tworzenia, interakcji z podobnymi ludźmi. Wątpię bym miała takie szczęście. Nigdy nie mam.Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-26907197215738388612014-06-01T10:23:00.002-07:002014-06-01T10:23:50.809-07:00Moja książka to totalna szmira. Nigdy jej nie wydam, ba! Nigdy jej nie skończę!Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-64430033073876635372014-05-18T10:13:00.000-07:002014-05-18T10:13:25.277-07:00Wdzięczność.Pamiętam, że jako dziecko byłam w pewien sposób upośledzona emocjonalnie - uczucia przychodziły mi z trudem, nie rozumiałam ich. Byłam trochę pusta i jakby zbyt wyrachowana jak na dziecko. Okres dojrzewania stał się dla mnie szokiem, bo wtedy emocje nagle eksplodują, są intensywniejsze, co w połączeniu z życiem z matką często sprawiało, że się wyłączałam. Nie radziłam sobie też, gdy mieszało się za dużo ich rodzai. Mąciły mi w głowie. Myślałam, że już zawsze w pewien sposób pozostanę wybrakowana pod tym względem.<br />
Teraz minęło wiele lat (w moim mniemaniu) i wszystko jest jakieś inne. Mąż mnie kocha, nie rani jak kiedyś. Każdego dnia dziękuję za to, że mam w łóżku kogoś, do kogo mogę się przytulić i po prostu czuć się dobrze. Przyzwyczaiłam się do posiadania dzieci, tak, że Aleks jest już samym szczęściem, bo wiem, co i jak. Nagle ja, emocjonalna kaleka, potrafi uśmiechnąć się ze szczęścia, kiedy przy sprzątaniu napotyka skrawek papieru z nabazgranym przez Maję niezgrabnym kwiatkiem. Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-59213863639164935302014-01-06T15:20:00.000-08:002014-01-06T15:20:05.213-08:00Chciałabym być bardziej zaradna i pewna siebie. Przez dzieciństwo taka nie jestem, bo wychowano mnie w przekonaniu, że jestem zawadą, zerem i bezradnym dzieckiem. Naprawdę bezradnym stworzeniem. Gdybym była zaradna realizowałabym się bardziej. Osiągnęłam jedno z marzeń, mam rodzinę, ostatnio wszystko jest takie idealne, ale... Muszę bardziej realizować intelektualnie. Sama zapędzić się do jakiejś domowej nauki nie potrafię, nie mam też po co się uczyć. Mam troję dzieci i dom na głowie, ale to nie przeszkadza mi przesiadywać pół dnia przed komputerem. Czytam jakieś głupie mangi, obejrzałam większość młodzieżowych seriali, przeczytałam tabuny książek, do których zrozumienia potrzeba poziomu intelektualnego dżdżownicy. Pisanie po przerwie, którą była ciąża także nie posuwa się naprzód. Już dawno wyklarowałam w sobie pogląd, że im mniej myślę, tym mniej jestem warta. Więc czemu potrafię tylko użalać się nad sobą? Jedną z odpowiedzi jest samotność. Rujnuje mnie, bo trwa niemal całe moje życie. Z przyjaciółką widuję się tyle co nic, niewiele rozmawiamy. Z Krzyśkiem na wiele tematów także nie mogę pomówić. Czuję się opuszczona. Dlatego nie mam sił. Siedzę tylko i pogrążam się w apatii... Cały czas czekam na zmiany, chcę by coś się zmieniło.<br />
<br />
P.S. Zmywarka to najlepszy wynalazek ostatnich czasów.Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-88599714796228850272013-08-08T15:21:00.002-07:002013-08-08T15:21:33.646-07:00Żałosne zażalenia ciężarnej./ Pisałam to wczoraj, po bardzo złym dniu i już dziś wydaje mi się oklepane i nędzne, ale mimo to wklejam to, w przeświadczeniu, że powinnam. Czemu? A cholera wie./<br />
<br />
<br />
7 sierpień 2012, 27 tydzień ciąży<br /><br />Niektórych rzeczy nie da się zapomnieć jakby nigdy nic. Czułam się <br /><br />naprawdę źle, albo gorzej. Spotkałam zamiast pomocy i troski, po raz <br /><br />kolejny, złośliwość, obojętność, chęć wykłócania się i oskarżenia. <br /><br />Gdyby przez dwie kulminacyjne godziny dzisiejszej gehenny był mną, <br /><br />gdyby wiedział jakiego bólu mi przysporzył, zechciałby umrzeć <br /><br />przygnieciony poczuciem winy. Wszystko jest we mnie spotęgowane <br /><br />hormonami, ciąża odbiera mi moją siłę, szczególnie psychiczną. <br /><br />Powinnam dostać wsparcie i miłość, wdzięczność i choć trochę <br /><br />zrozumienia, które nie byłoby udawane, a wynikałoby z jego własnych <br /><br />rozmyślań. Ale on nigdy nie myśli o mnie tak jak powinien. Nie wiem, <br /><br />czy myśli tak o kimkolwiek. Nie wiem, czy jest na tyle ogarnięty, żeby <br /><br />zrozumieć, że inni ludzie są naprawdę innymi ludźmi. A wystarczy <br /><br />pomyśleć, zsumować siebie w swojej głowie, powiedzieć sobie; a więc <br /><br />inni też tak mają. <br />Byłam wyczerpana po gorącym dniu, wykonaniu obowiązków i, na boga, <br /><br />spacerze z dziećmi w tym cholernym upale. Byłam i nadal jestem, nękana <br /><br />apatią i przekonaniem, że nie liczę się dla osoby, której codziennie <br /><br />oddaję siebie, swoje myśli, uczucia, zaangażowanie. Nie zauważa jak <br /><br />wiele mnie kosztuje oszukiwanie siebie, że jest dobrym mężem. Staram <br /><br />się dla niego; jeśli nie chce mi się sprzątać kajam się wewnętrznie, <br /><br />że on właśnie, kiedy jest w pracy, ma gorzej, więc to żadna łaska, że <br /><br />się ruszę. Nie zauważa, że od dłuższego czasu jestem lepszą <br /><br />gospodynią, niż kiedykolwiek. <br />Chciałabym nie czuć się sama. Nie chce sama sobie radzić z tą ciążą. <br /><br />Uginam się i nawet jeśli wytrzymuję, to czuję się wewnątrz jak kaleka, <br /><br />zbyty przygnieciona, wiecznie zmuszona do bycia tą silną. Nie wiem <br /><br />jakim on musi był oziębłym, przepełnionym bezsensownym gniewem <br /><br />mężczyzną, by nie ruszał go widok słaniającej się na nogach, <br /><br />szlochającej z wyczerpania, smutku i braku jego miłości i zrozumienia, <br /><br />kobiety którą powinien nosić na rękach, choćby ze względu na ciążę, <br /><br />jak już nawet nie przez zwykłą miłość. Kpi gdy płaczę; jest w tym coś <br /><br />z bawienia się ofiarą (nie żeby uświadamiał sobie swoją własną <br /><br />bezduszność). Ale to on skarży się, że jest zmęczony, że jego potrzeby <br /><br />są najważniejsze, kiedy jest po robocie. Nie rozumie, że choćby nie <br /><br />wiem jaką okropną miał szychtę, ja mogę czuć się gorzej. Jezu! Nawet w <br /><br />badaniach mi to wyszło; ginekolog był na prawdę zmartwiony złymi <br /><br />wynikami morfologii. <br />Ech, ja nigdy nie jestem najważniejsza i nie skamlę przez to. <br /><br />Przywykłam do pastwienia się nade mną, ignorowania moich potrzeb i <br /><br />kompletnego braku wdzięczności dla wykonywanych przeze mnie <br /><br />obowiązków, które w swojej cholernie nudnej, codziennej rzeczywistości <br /><br />narastają do miana syzyfowej pracy, lub jakiejś szczególnie okrutnej <br /><br />tortury. A mimo to staram się, żeby wykonać je jak najlepiej. Coraz <br /><br />więcej i więcej się staram, bo mam ten głupi okruch nadziei, że kiedyś <br /><br />przestanie mi grozić, zacznie doceniać, skończy z wianuszkiem zażaleń, <br /><br />jaka to ja jestem do niczego. Dostaje ode mnie więcej, niż <br /><br />kiedykolwiek będzie w stanie zasłużyć. Ja zasługuję na kogoś lepszego, <br /><br />kto choć nie jest okrutnikiem, kiedy tylko odrobinę, czasem bez <br /><br />powodu, podnosi mu się ciśnienie. No cóż, widziała baba co brała. <br />Mam dość bólu, mam dość tego, że nie mogę być tą, która nie odpuści, <br /><br />która przez własną empatię, mądrość, kto tam wie, zawsze wybacza i <br /><br />czuje się z tym jak szmata, bo nie szanuje własnego bólu. Wszystko dla <br /><br />niego, nic dla mnie. Tracę przy nim resztki szacunku do samej siebie. <br /><br />Nie powinnam odpuszczać mu dzisiejszego dnia, powinnam być obrażona i <br /><br />skrzywdzona, zraniona. Zamiast tego będę MUSIAŁA wybaczyć, zapomnieć <br /><br />jakby nigdy nic, bo inaczej on znów stanie się agresywny, będzie <br /><br />groził, że zabierze mi pieniądze i sam będzie je kontrolował, że nie <br /><br />kupi przewodowego internetu i zrezygnuję z marnego bezprzewodowego, bo <br /><br />to, tamto. <br />Nie chcę się też bać za każdym razem, kiedy będę chciała wyjść z domu. <br /><br />Do Jes. Potrzebuję jej siostrzanej miłości, podziurawionej przez zbyt <br /><br />rzadkie kontakty. Tak bardzo potrzebuję wsparcia i odpoczynku. <br />Rany się we mnie jątrzą i żyję. Nawet nie marudzę. Nie na poważnie. <br /><br />Sama nie wiem jak to znoszę. <br />Niby istnieje takie powiedzenie, że człowiek nie dostaje prywatnie na <br /><br />swoje barki więcej bólu, niż byłby w stanie znieść. <b>A ja mówię, że <br /><br />bycie silnym też niszczy. </b>Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-58258970532368598492013-04-29T07:11:00.000-07:002013-04-29T07:11:25.502-07:00Czy naprawdę wymagam tak dużo? Chcę tylko mieć mniejszy czynsz i łazienkę. Nic specjalnego. A jakby mi się trafiła ciepła woda w kranie to byłby szczyt luksusu... Nie chce czekać kolejnych dwóch lat, aż skończymy spłacać pożyczkę, by w końcu mieć łazienkę. Opamiętaj się! Nie zgadzam się mieć trzeciego dziecka w tej ruderze, w której mieszkamy!Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-31473156191935724762013-04-24T10:12:00.000-07:002013-04-24T10:12:08.073-07:00I znów ciąża. Szok w trampkach. Chcę dziewczynkę, koniecznie. Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-37247474239423663742013-04-11T15:18:00.002-07:002013-04-11T15:18:33.906-07:00Szczęście.Dziwię się tak wielu osobom, że na prawdę potrzebują problemów. Nie mówię, że nie jest to potrzebne, ale lepiej chyba skupiać się na pozytywnych aspektach życia. Przykro mi, gdy kobieta, która ma dobrego narzeczonego, pracę, wiedzę i przyjaciół pisze, że wolałaby zniknąć. To trochę jak unieszczęśliwianie się na siłę. Wiadomo, że takie ciemne myśli przychodzą same, nie można ich powstrzymać, ale jednak... A gdyby na prawdę zniknęła pewnie, zaglądając tu jako duch, zdziwiłaby się, że niektóre przypadki żałoby ślęczą nad ludźmi do końca życia. Ulgą byłoby dla mnie, gdybym wiedziała, że tego rodzaju myśli znikną z jej głowy, że nie będą psuły nocy, ani osiadały na jej nastroju tak intensywnie. Szkoda, bo wiem, że zapewne tak nie będzie, że może czasem zapomni się nimi męczyć, że może będą cichły... Co je sprowadza? Cóż domyślam się, że to kwestie atmosfery w jej domowym, codziennym życiu i innych takich. Może zmieni się to, gdy zobaczy jak to dobrze być na swoim.<br />
<br />
Taka ja z tej perspektywy powinna być wiecznie zdołowaną kobietą. Powodów do tego wiele... Ale wiecie, jestem szczęśliwa. Ilekroć przytuli mnie mąż, ilekroć pośmieję się z dziećmi... Owszem, życie daje w kość, ale doszłam do wniosku, że szczęście to po prostu punkt widzenia. Wszystko jest relatywne. Miewam złe dni, albo jeszcze gorsze, albo jeszcze, jeszcze gorsze, ale później zawsze jest lepiej. Dni dobrych jest więcej niż złych :)Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-7983123435366650122013-02-20T14:09:00.000-08:002013-02-20T14:09:23.043-08:00Nui, Benjamin, Tymoteusz, Jeremiasz, Cube...Cały czas tylko nowe i nowe postaci wymyślam. Aż się boję, by nie zaśmieciły fabuły książki, i choć zastanawiam się, które mogę uznać za zbędne, to jakoś nie mam serca ich wymazać, a po prostu zrzucić na plan dalszy.<br />
<br />
Za kilka dni będę miała tablet! Jezu nie mogę w to uwierzyć!Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-62236807705616423272013-02-15T03:05:00.001-08:002013-02-15T03:05:37.909-08:00Nevermind.Nie wiem, jak pomóc tym, których kocham. Jestem tylko sobą, nikim szczególnym, jeszcze. Dla mnie, która chodzi wiecznie pod prąd, bezsilność jest nieznośna.<br />
Ostatnio często myślę, że wszystko, co złe, całe przeznaczone mi cierpienie (to o dużym natężeniu, takie, którego nie powinno się czuć) jest już za mną. Ulga ostatnio często pomaga mi się uśmiechać. Tylko jak mam pomóc tym, którzy swoje ciężkie chwile przechodzą teraz?<br />
Kilka głupich rad i oddanie, które jest tak abstrakcyjne, że niewiele może pomóc, to wszytko co mogę zaoferować.<br />
Jak to możliwe, że nie jestem tak ludzka, jak niektórzy są? Czy to źle? Już sama nie wiem... <br />
<br />
Chandra is coming soon... No, she is in there, in me, right now. Poor, stupid me. Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-27154509928072998242013-02-08T03:27:00.001-08:002013-02-08T03:27:19.320-08:00Łóźkowy romantyzm mojego męża."Czuję wyciek z rafinerii." (ściana).Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-77072166410480294472013-02-03T15:39:00.000-08:002013-02-03T15:39:52.995-08:00Praca nad książką rusza nawet bez komputera. Widocznie podświadomość stara się odwrócić uwagę od braku sprzętu dając mi jakąś super wenę, dzięki której cała szufladka w mojej głowie, z napisem "książka" nie zawiera jedynie niekontrolowanego chaosu. Bo co mi było ze sprzętu jeśli nie wiedziałam jak go użyć. Ten brak komputera w nieoczekiwany sposób pomógł mi się ustawić z myślami, choć przyznam, że jak cholera jasna wariuję!<br />
<br />
Krzysiu osiąga zadziwiające wyniki w byciu miłym bez pytania... To całkiem dobry okres. Jestem rozchwiana, ale przez brak kompa, a nie przez niego. To jest poprawa. Nie liczę że będzie idealnie, ale cieszę się z tego spokoju.<br />
<br />
Maja znów choruje. Kiedy skóra już została wyleczona, tak, że nie musiałabym tracić kasy na leki i wizyty, to oczywiście problem wrócił. I to jeszcze dlaczego! Było w porządku dopóki nie wróciłyśmy z wizyty kontrolnej. W drodze do domu musiałyśmy złapać jakąś bakterię. Mała infekcja i cały proces leczenie trzeba zaczynać od nowa... Jak to jest zachorować przez wizytę kontrolną? Ironicznie. Ja sama do teraz nie potrafię się pozbierać, nadal kaszlę, nadal gardło mnie boli i nadal oblewają mnie poty. Nie jest szczególnie źle, ale chciałabym już żeby ta głupia infekcja się skończyła. Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-53037143591201484162013-01-30T03:13:00.002-08:002013-01-30T03:13:08.015-08:00I znów nie mogłam liczyć na opiekę męża podczas choroby. Chodząc półprzytomna byłam tylko w stanie myśleć, że muszę posprzątać, żeby nie był zły. I zrobiłam to, choć nie wiem jak tego dokonałam. Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-87958814893447668502013-01-23T08:48:00.001-08:002013-01-23T08:48:10.038-08:00Nie lubię gdy chorują mi dzieci. Nie lubię myśleć, że za mało się staram. Nie lubię mieć tak cholernego doła jak teraz.<br />
<br />Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-32565398824357715332013-01-18T17:06:00.001-08:002013-01-18T17:06:53.507-08:00Korose (Zabić)Cały czas chodzę wkurzona. Wszystko mnie irytuję, a będzie tak jeszcze dość długo, póki nie będę miała kompa. Dzięki niemu rozładowywałam się i nie nudziłam. Do tego muszę jeździć z Mają na zastrzyki, ale ktoś (K) nie rozumie najwidoczniej, że jest to męczące- marznięcie, przedzieranie się przez śnieg, jeżdżenie z dzieckiem autobusami i noszenie go. To wcale, cholera, nie jest męczące, skąd. Tak samo sprzątanie, gotowanie, bieda i wieczne pretensje nie są męczące, wcale. Mam idealne życie, kiedy na wpół żywa po wykonaniu wszystkich obowiązków słyszę "Co ty niby takiego robisz? Chcesz się zamienić? Zapierdalam na was a ty siedzisz i się lenisz. Jak chcesz na coś kasę, albo nie daj boże ci zabraknie, to pójdź i się sprzedaj. A teraz idź mi zrobić kanapki do roboty, bo inaczej wyłączę ci kompa, a przecież zmieniłem hasło. Dobra żona wstałaby specjalnie godzinę wcześniej i przygotowała śniadanie do łóżka i kawę. Do niczego się nie nadajesz.". Kto po takim tekście nie chciałby zadźgać drania? Niemal wyskakuję ze skóry.Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1922986577701644546.post-9227936083186152372013-01-17T17:24:00.002-08:002013-01-17T17:24:16.467-08:00Bańka mydlana.Gdyby kochał mnie taką jaką jestem...<br />
Być sobą i nie być odrzucaną. Piękne marzenie. Nierealne marzenie. Absurdalne... Ale nic nie boli mnie bardziej - nienawiść, bo jestem sobą. Jak głupie emo chcę akceptacji. Chcę być czyjąś gwiazdą, będąc akceptowaną w całości. Mogąc wygłupiać się, komentować anime podczas oglądania, śpiewać na cały głos, opowiadać godzinami jedną zawikłaną myśl, czy ulotne uczucie; nie bać się być sobą. Być właśnie za to kochaną. Jestem ganiona kiedy się nie hamuję... <br />
Szkoda, że utknęłam. Nawet jeśli wydam książkę i na tym zarobię to wątpię, bym dała radę siebie utrzymać, a gdybym poszła do normalnej roboty to nie miałabym siły na pisanie.<br />
Gdybym miała jakieś silne więzi z innymi ludźmi... Pomijając Jesse i ironicznie męża, nie mam niemal nikogo.<br />
Sądziłam, że umiem odciąć się od uczuć, czasem jest to prawda, ale teraz jestem tak ogłupiona tym mrokiem, że moje IQ i zdolności twórcze spadły na łeb na szyję. Jestem głupia, bez wykształcenia, bardziej sprytna i zamartwiająca się na zapas, niż inteligentna. Niech mnie ktoś złapie przed upadkiem, bo niedługo roztrzaskam się i nic ze mnie nie zostanie. <br />
<br />
Jeśli jestem bańką mydlaną, to kiedy pęknę? Jak długo taka bańka może latać? Iskierkahttp://www.blogger.com/profile/01341474257278075646noreply@blogger.com2