Chciałabym być bardziej zaradna i pewna siebie. Przez dzieciństwo taka nie jestem, bo wychowano mnie w przekonaniu, że jestem zawadą, zerem i bezradnym dzieckiem. Naprawdę bezradnym stworzeniem. Gdybym była zaradna realizowałabym się bardziej. Osiągnęłam jedno z marzeń, mam rodzinę, ostatnio wszystko jest takie idealne, ale... Muszę bardziej realizować intelektualnie. Sama zapędzić się do jakiejś domowej nauki nie potrafię, nie mam też po co się uczyć. Mam troję dzieci i dom na głowie, ale to nie przeszkadza mi przesiadywać pół dnia przed komputerem. Czytam jakieś głupie mangi, obejrzałam większość młodzieżowych seriali, przeczytałam tabuny książek, do których zrozumienia potrzeba poziomu intelektualnego dżdżownicy. Pisanie po przerwie, którą była ciąża także nie posuwa się naprzód. Już dawno wyklarowałam w sobie pogląd, że im mniej myślę, tym mniej jestem warta. Więc czemu potrafię tylko użalać się nad sobą? Jedną z odpowiedzi jest samotność. Rujnuje mnie, bo trwa niemal całe moje życie. Z przyjaciółką widuję się tyle co nic, niewiele rozmawiamy. Z Krzyśkiem na wiele tematów także nie mogę pomówić. Czuję się opuszczona. Dlatego nie mam sił. Siedzę tylko i pogrążam się w apatii... Cały czas czekam na zmiany, chcę by coś się zmieniło.
P.S. Zmywarka to najlepszy wynalazek ostatnich czasów.