środa, 20 lutego 2013

Nui, Benjamin, Tymoteusz, Jeremiasz, Cube...

Cały czas tylko nowe i nowe postaci wymyślam. Aż się boję, by nie zaśmieciły fabuły książki, i choć zastanawiam się, które mogę uznać za zbędne, to jakoś nie mam serca ich wymazać, a po prostu zrzucić na plan dalszy.

Za kilka dni będę miała tablet! Jezu nie mogę w to uwierzyć!

piątek, 15 lutego 2013

Nevermind.

Nie wiem, jak pomóc tym, których kocham. Jestem tylko sobą, nikim szczególnym, jeszcze. Dla mnie, która chodzi wiecznie pod prąd, bezsilność jest nieznośna.
Ostatnio często myślę, że wszystko, co złe, całe przeznaczone mi cierpienie (to o dużym natężeniu, takie, którego nie powinno się czuć) jest już za mną. Ulga ostatnio często pomaga mi się uśmiechać. Tylko jak mam pomóc tym, którzy swoje ciężkie chwile przechodzą teraz?
Kilka głupich rad i oddanie, które jest tak abstrakcyjne, że niewiele może pomóc, to wszytko co mogę zaoferować.
Jak to możliwe, że nie jestem tak ludzka, jak niektórzy są? Czy to źle? Już sama nie wiem... 

Chandra is coming soon... No, she is in there, in me, right now. Poor, stupid me.

piątek, 8 lutego 2013

Łóźkowy romantyzm mojego męża.

"Czuję wyciek z rafinerii." (ściana).

niedziela, 3 lutego 2013

Praca nad książką rusza nawet bez komputera. Widocznie podświadomość stara się odwrócić uwagę od braku sprzętu dając mi jakąś super wenę, dzięki której cała szufladka w mojej głowie, z napisem "książka" nie zawiera jedynie niekontrolowanego chaosu. Bo co mi było ze sprzętu jeśli nie wiedziałam jak go użyć. Ten brak komputera w nieoczekiwany sposób pomógł mi się ustawić z myślami, choć przyznam, że jak cholera jasna wariuję!

Krzysiu osiąga zadziwiające wyniki w byciu miłym bez pytania... To całkiem dobry okres. Jestem rozchwiana, ale przez brak kompa, a nie przez niego. To jest poprawa. Nie liczę że będzie idealnie, ale cieszę się z tego spokoju.

Maja znów choruje. Kiedy skóra już została wyleczona, tak, że nie musiałabym tracić kasy na leki i wizyty, to oczywiście problem wrócił. I to jeszcze dlaczego! Było w porządku dopóki nie wróciłyśmy z wizyty kontrolnej. W drodze do domu musiałyśmy złapać jakąś bakterię. Mała infekcja i cały proces leczenie trzeba zaczynać od nowa... Jak to jest zachorować przez wizytę kontrolną? Ironicznie. Ja sama do teraz nie potrafię się pozbierać, nadal kaszlę, nadal gardło mnie boli i nadal oblewają mnie poty. Nie jest szczególnie źle, ale chciałabym już żeby ta głupia infekcja się skończyła.