sobota, 29 stycznia 2011

Pierwsze oznaki tracenia zmysłów.

Nie ufam już sobie. Więcej, ja się samej siebie boję. Nie umiem zrozumieć własnej nieprzewidywalności. Już nawet nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Może to kolejny szczebel w drodze do pokoju bez drzwi. Jeśli nie jest się pewnym samego siebie...

W sumie nie powinnam się dziwić, że nie mam przyjaciół. Skoro nikt mnie nie chce znać, to chyba coś w tym jest. Może serio nic nie znaczę...

Może w końcu powinnam się poddać? Bez przyjaciół... Jestem samotna. Jakoś nikt nie zważa na to, że pękam, że ten chaos mnie pożera, że potrzebuję zainteresowania. Jeśli już nie mam możliwości być kochaną, to może niech mnie choć ktoś polubi...

Żeby tak ktoś poczuł siłę moich emocji...

czwartek, 20 stycznia 2011

Jes...

Powiem tylko, że bolało bardziej niż myślałam. Bardziej niż się domyślasz...

poniedziałek, 17 stycznia 2011

piątek, 14 stycznia 2011

Złe słowo

W ciszy szept, w ciszy dźwięk...
A w dźwięku jeszcze rozdźwięk,
Co myśli goni i rozdziela,
Chaos podziela, przedziela.
I dźwięczy, i dzwoni,
I w tej toni roztrwoni,
Twą pewność , twą moc,
I zgnije serca złoty owoc.

W duszy cisza,
A w ciszy strach...
Bla, bla,bla.

czwartek, 13 stycznia 2011

Jacy ludzie są dziwni... a może tylko Ja taka jestem? Mogłabym rozszarpać męża gołymi rękami, kiedy mnie rani kolejne razy, ale gdy już za bardzo i za długo boli, wszystko co złe ulatuje. Ważne, że choć przez chwilę poczuję jego ciepło, ten spokój, który wtedy czuję, sprawia, że staję się szczęśliwa, nieważne na ile czasu. Nie ważne, bo choć jakiś czas nie boli. Daleko nam do normalnego związku, ale rozumiem męża, rozumiem jego młodość. Może się doczekam by był na prawdę dobrym mężem. Wiem choć, że sam nigdy mnie nie zostawi, że jest mi wierny i bardzo dba o moje erotyczne potrzeby. To ważniejsze niż można sądzić, tyle na ten temat :P

Aha, dla wszystkich zainteresowanych: mam aktywną wreszcie komórkę!

Oprócz tego cały czas chodzę zmęczona, nie wysypiam się. Specjalnie czekam, aż ze zmęczenia zasypiam na stojąco, bo nie chce leżeć w łóżku przed zaśnięciem zbyt długo. Czuję się czasem jakby na te moje momenty przed zaśnięciem czyhały upiory, by rzucić mi z całej siły w twarz wszystkimi błędami. Nie mogę przez to spać, załamuję się i płaczę. Czuję się nic nie warta, mimo starań wystarczy jeden błąd i pogrążam się w rozpaczy. Dla mnie to dziwne, bo nigdy nie byłam osobą przesadnie obcującą ze swoim sumieniem. Może ono się zbuntowało, a może to depresja je spotęgowała. Nie wiem, chce być tylko wypoczęta.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Przepraszam.

I żałość wielka nastała, dla innych niewidoczna.

Boże, Jesse, aż tak się zakochałaś, że nawet nie czytałaś co pisałam. Nie myślałam, że to możliwe, byś Ty aż tak straciła dla kogoś głowę. Nie myślałam, że tak szybko zostanę zapomniana. Czuję się przez to przeźroczysta i nic nie warta. Nikt nie zawraca sobie mną głowy, bo i po co? Tak łatwo mnie zapomnieć... Boję się, że jeśli tak będzie nadal zapomnę sama o sobie i już nie pozostanie we mnie nic konstruktywnego. Staram się pisać książkę, ale wiecie co? Przy wszystkich dziełach, jakie czytałam, piszę coś w stylu ,,dziękuję, że wspomagało mnie tyle osób, bez nich ta książka nigdy by nie powstała". A ja co? Sama mam ją napisać? Bez żadnych inspiracji? Bez rozbudzania pokładów mojej kreatywności opiniami innych? Jak zwykle sama? Całe morza samotności, w których jedyną wyspą siły jest harówka bycia mamą? Super życie i super perspektywy, nie ma co. Obowiązki, długi, brak namiętności i uczucia w moim małżeństwie... Cudnie! Wprost cudnie! Nie wiem co będzie później skoro mam tylko 21 lat, aż się boję pomyśleć! A do tego jedyna osoba, która mnie na serio rozumiała nieco bardziej niż reszta, teraz pewnie myśli o mnie rzadko jako o ,,starej przyjaciółce". Skąd mam wziąć od tak sobie bratnie dusze, kiedy mam tyle innych rzeczy na głowie? Same problemy... Już nie wiem jak daje radę, tak bez wsparcia... Czuję się jakbym chodziła ze sztyletem w sercu. Te ostrze to brak pewności siebie, które zwykle się uzyskuję dzięki innym.
Boli... ale kiedy nie bolało? Może się przyzwyczaję... Ciekawe jak Jes zareaguje na ostatnie dwa posty, kiedy wreszcie je zauważy. Chcę od Ciebie szczerości Jesse. Czy może chcesz by nasza przyjaźń nie skruszyła się, nie zardzewiała tak, że będzie już nic nie warta? Czy wolisz by pozostało jak jest, bo jesteś zakochana i zajęta nauką? Jeśli to drugie, to wierz mi nie będę miała nic przeciw. Chce żebyś była szczęśliwa, nawet jeśli będę o tym wiedziała tylko z Twojego bloga. Nie chce być ciężarem dla nikogo. Ale chce wiedzieć, czy powinnam się przygotować psychicznie na Twój coraz większy brak? Już teraz ciężko nam bywało znaleść najgłupszy temat do rozmów, choć kiedyś bywało tak rzadziej, i nie miało to takiego znaczenia, bo widywałyśmy się częściej. Tylko proszę nie obrażaj się i nie zrozum mnie źle. Po prostu nie mam na nic siły, więc wszystko znoszę gorzej. Z powodu drobnostek płaczę, więc niech Ci nie będzie przykro, że może moje słowa brzmią nieco ostro... Wiesz, chciałabym wiedzieć jedno. Co miałaś ze mnie jako moja przyjaciółka, co Ci to dawało? Czy dawało cokolwiek? Czy nad wymyśleniem czegoś takiego musiałabyś zastanawiać się ponad pół godziny?

Niech ktokolwiek mi powie. Kim ja jestem?!