Praca nad książką rusza nawet bez komputera. Widocznie podświadomość stara się odwrócić uwagę od braku sprzętu dając mi jakąś super wenę, dzięki której cała szufladka w mojej głowie, z napisem "książka" nie zawiera jedynie niekontrolowanego chaosu. Bo co mi było ze sprzętu jeśli nie wiedziałam jak go użyć. Ten brak komputera w nieoczekiwany sposób pomógł mi się ustawić z myślami, choć przyznam, że jak cholera jasna wariuję!
Krzysiu osiąga zadziwiające wyniki w byciu miłym bez pytania... To całkiem dobry okres. Jestem rozchwiana, ale przez brak kompa, a nie przez niego. To jest poprawa. Nie liczę że będzie idealnie, ale cieszę się z tego spokoju.
Maja znów choruje. Kiedy skóra już została wyleczona, tak, że nie musiałabym tracić kasy na leki i wizyty, to oczywiście problem wrócił. I to jeszcze dlaczego! Było w porządku dopóki nie wróciłyśmy z wizyty kontrolnej. W drodze do domu musiałyśmy złapać jakąś bakterię. Mała infekcja i cały proces leczenie trzeba zaczynać od nowa... Jak to jest zachorować przez wizytę kontrolną? Ironicznie. Ja sama do teraz nie potrafię się pozbierać, nadal kaszlę, nadal gardło mnie boli i nadal oblewają mnie poty. Nie jest szczególnie źle, ale chciałabym już żeby ta głupia infekcja się skończyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz