Nie ufam już sobie. Więcej, ja się samej siebie boję. Nie umiem zrozumieć własnej nieprzewidywalności. Już nawet nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Może to kolejny szczebel w drodze do pokoju bez drzwi. Jeśli nie jest się pewnym samego siebie...
W sumie nie powinnam się dziwić, że nie mam przyjaciół. Skoro nikt mnie nie chce znać, to chyba coś w tym jest. Może serio nic nie znaczę...
Może w końcu powinnam się poddać? Bez przyjaciół... Jestem samotna. Jakoś nikt nie zważa na to, że pękam, że ten chaos mnie pożera, że potrzebuję zainteresowania. Jeśli już nie mam możliwości być kochaną, to może niech mnie choć ktoś polubi...
Żeby tak ktoś poczuł siłę moich emocji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz