Moje życie nabrało ostatnio barw. Piszę własną książkę, i krótkie opowiadania, które zamieszczamy ze znajomymi na blogu; http://meaimaginatio.blogspot.com/ Pisanie tych opowiadań jest na tyle trudne, że tworzymy je online. Siadamy i piszemy. Nie mamy na to kilku dni, tak by pisać po jednym zdaniu. Piszemy pod wpływem chwili. Niedługo utworzymy własną stronkę z naszymi dziełami; prócz wspomnianych opowiadań, będą tam też wiersze, obrazy i rysunki, muzyka.
Cały czas myślę tylko, czy kiedy napiszę książkę, komuś się ona spodoba. A jeśli się spodoba i uda mi się ją wydać to zastanawiam się jak zmieni się moje życie. Czy będzie mnie stać na normalne życie? Czy marzenia nic nie dadzą i będę musiała pół życia poświęcić na jakąś podrzędną pracę za grosze? Nie wiedzieć czemu czuję lęk, że nic mi się nie uda. W końcu mogę liczyć jedynie na pomoc przyjaciela z daleka, którego nawet pewnie nie poznam w realu. Echs nie wiedzieć czemu, jakoś nic mi się nie chce.
Ma kształt wzroku bez imienia, Ciągłego ruchu i ciszy brzmienia, Słucha uważnie lśnienia kosmosu; Śpiewnego rytmu, chaosu bezgłosu.
piątek, 25 lutego 2011
czwartek, 17 lutego 2011
Głębia.
Wraz z odkrywaniem na nowo siebie, coraz bardziej nie lubię pewnej niepokornej części mojej osobowości. Przez nią zdarza mi się wszystko komplikować i psuć, bo jestem zbyt szczera. Zastanawiam się czemu powstała i doszłam do wniosku, że buntuje się, bo musiała tyle cierpieć. Mści się, że nikogo to nie obchodziło, bardziej w sumie na mnie samej niż innych.
Zaczynam dostrzegać swoją skomplikowaną naturę. Sprawia, że widzę samą siebie jako... hmmm... nieco magiczną, zmysłową i tajemniczą. I nawet jeśli otacza mnie bieda i bałagan, i jak wyglądam jak siedem nieszczęść, to nadal jest we mnie coś eleganckiego i pięknego.
Pierwszy raz też przekonałam się jak trudno mieć taką wyobraźnię jak moja; jakie ona może wywoływać implikacje w przyjaźni. Poczułam też, że nie o wszystkim muszę głośno mówić i wyjawiać wszystkich szczegółów. Myślę, że nie pokazując czegoś światu, zyskuje to jakąś nadwymiarowość, jak połączenie piękna i mądrości.
Cały czas zadziwiam samą siebie. Kiedy już myślę, że znam wszystkie swoje odsłony, raptem znajduje w sobie dziesiątki nieodkrytych płaszczyzn, sposobów myślenia i cech. Ich złożoność mnie oczarowuje i przeraża.
Czerpię też jakąś dziką przyjemność z tego, że Krzyś nie zna nawet połowy mojego wnętrza. To nieco złośliwe i pełne mściwości, że mimo iż on tego nie widzi, to jestem fajna.
Chcę też przeprosić pewną osobę z komplikacje, będę już grzeczna.
Zaczynam dostrzegać swoją skomplikowaną naturę. Sprawia, że widzę samą siebie jako... hmmm... nieco magiczną, zmysłową i tajemniczą. I nawet jeśli otacza mnie bieda i bałagan, i jak wyglądam jak siedem nieszczęść, to nadal jest we mnie coś eleganckiego i pięknego.
Pierwszy raz też przekonałam się jak trudno mieć taką wyobraźnię jak moja; jakie ona może wywoływać implikacje w przyjaźni. Poczułam też, że nie o wszystkim muszę głośno mówić i wyjawiać wszystkich szczegółów. Myślę, że nie pokazując czegoś światu, zyskuje to jakąś nadwymiarowość, jak połączenie piękna i mądrości.
Cały czas zadziwiam samą siebie. Kiedy już myślę, że znam wszystkie swoje odsłony, raptem znajduje w sobie dziesiątki nieodkrytych płaszczyzn, sposobów myślenia i cech. Ich złożoność mnie oczarowuje i przeraża.
Czerpię też jakąś dziką przyjemność z tego, że Krzyś nie zna nawet połowy mojego wnętrza. To nieco złośliwe i pełne mściwości, że mimo iż on tego nie widzi, to jestem fajna.
Chcę też przeprosić pewną osobę z komplikacje, będę już grzeczna.
środa, 16 lutego 2011
Nie wiedziałam, że pisanie książki może być dla mnie tak ekscytujące, niemalże podniecające. Uwielbiam kiedy porywa mnie wena, kiedy rzucam się w jej nurt. Myślę, że wreszcie w jakiś pokrętny sposób zbieram profity ze swojego nudnego życia- gdyby takie nie było zapewne nie potrafiłabym pisać w ten sposób, w który piszę. A podoba mi się. WOW!
piątek, 11 lutego 2011
Zaczynam powolutku odnajdywać siebie. Pomaga w mi w tym mój przyjaciel z daleka. Widzę drogę, ale nie wiem dokąd prowadzi, choć czuję, że powinnam nią podążać. Widzę ją więc wiem jak jest kręta. Jak wiele muszę jeszcze przejść. Z resztą słowo ,,droga'' nie do końca odpowiada temu co ma opisać. Muszę podążać jeszcze głębiej w mój ból i starać się go załatać prawie sama. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Chyba muszę też przestać nienawidzić siebie, ale nie umiem. To zbyt silnie karmione moją nieudolnością uczucie. Podsycane do tego przez Krzysia... Cóż kryjesz w sobie, moja przyszłość? Nie chce być egzystencjalną porażką, ale się tak czuję.
poniedziałek, 7 lutego 2011
Spowiedź
Nic w moim życiu nie jest takie jak być powinno. J...ja chyba na prawdę wariuję. Popełniłam aż tyle błędów? Nienawidzę siebie. Jakieś najprostsze zagadnienia mi umykają, gdzieś się tracą. Nie myślę o niczym zbyt dokładnie, bo to i tak nie ważne, bo i tak to nic nie zmieni, bo i tak boli. Ja już chyba nic nie dostanę od życia. Na nic nie zasłużyłam. W niczym nie jestem dobra. Cały czas tylko odwracam swoją uwagę od kwestii tego co czuję, myślę i przeżywam. Czytam więcej niż kiedykolwiek, oglądam filmy, piszę, robię wszystko, żeby tylko uciec jak najdalej, żeby jak najdalej w tyle zostawić Paulinę Orłowską. Osobę, której nienawidzę, a która zawsze wraca, bo jest mną. Osobę, której brak konsekwencji. Osobę, która jest skrajną egoistką. Osobę, która popełniła aż tyle błędów, że nikt już nie bierze na serio jej bólu. Osobę, która z niczym sobie nie radzi, a przede wszystkim nie radzi sobie sama ze sobą. Osobę, która kiedyś uważała się za dobrą. Osobę tak zadufaną w sobie, która zawsze chciała o sobie myśleć jako o mądrzejszej i inteligentniejszej od innych, i przez to przeświadczenie popełniała błąd za błędem. Osobę, która udawała silniejszą niż kiedykolwiek będzie. Boże, jeśli jesteś, wybacz, że nie potrafię być wartościowa, tylko stwarzać takie pozory. Że nie jestem w niczym prawdziwa, że okłamuję całe życie samą siebie. Przepraszam Boże.
I proszę tylko, żebym już więcej nie musiała tracić. Nie chcę jeszcze bardziej zostać ukarana. Chcę powiedzieć, że najgorszą karą jest dla mnie bycie sobą, że budząc się codziennie jestem sobą, w największym koszmarze, jaki sama sobie stworzyłam. W jednym z gorszych scenariuszów mojego życia. Proszę...
I proszę tylko, żebym już więcej nie musiała tracić. Nie chcę jeszcze bardziej zostać ukarana. Chcę powiedzieć, że najgorszą karą jest dla mnie bycie sobą, że budząc się codziennie jestem sobą, w największym koszmarze, jaki sama sobie stworzyłam. W jednym z gorszych scenariuszów mojego życia. Proszę...
Subskrybuj:
Posty (Atom)