piątek, 10 sierpnia 2012

Ech, czemu, no czemu nie mogę mieć kogoś normalnego za męża.

Sytuacja jest taka- mój komputer się zepsuł. Dwa dni wcześniej w kieszeni spodni, które bardzo rzadko ubieram znalazłam 120 złotych, o których zapomniałam. Krzysiek oświadczył, że co najmniej (podkreślam) miesiąc będę musiała czekać, aż dam laptop do naprawy. Tak więc skoro nawet on nie pamiętał o rzeczonej sumie oddałam w tajemnicy swój skarb do naprawy. Wszystko byłoby dobrze, nawet załatwiłam na nieobecność komputera alibi (brat Jesse), gdyby nie to, że to akurat mąż odebrał telefon z powiadomieniem  o zakończonej naprawie.
Tak wiec odzyskałam komputer. Tyle, że jak to wiadomo bez kary obejść się nie mogło. Pewnie ktoś mógłby zapytać, czemu nie powiedziałam mu o tych pieniądzach i nie stwierdziłam, że skoro i tak były zapomniane to równie dobrze mogłabym je wziąć na naprawę... No cóż, ten kto go zna, a aktualnie najlepiej to jednak ja wpisuję się na takąż pozycję, wie, że znalazłby ze sto innych ważniejszych wydatków. Zadziałałam więc na zasadzie "Czego nie widzi to go nie boli". Moja kara to brak internetu i groźby, że na wypłatę nie kupi mi kawy. Terroryzować kawą, nieźle, do tego trzeba być co najmniej świrem. Jakby nie było to przecież zwykły napój, który większa cześć ludzkości pija co rano, więc kto by pomyślał, że ja chcę takiego luksusu.
Jesteśmy obecnie pokłóceni o internet. Ja sądzę, że czego bym nie zrobiła to on nie ma prawa plasować się na pozycji kogoś, kto ma prawo mnie karać. Nic nie osiągnie chowaniem modemu (tym razem udało mi się go znaleźć), bo przecież kasy za takie coś nie odzyska. Z resztą czy można tu mówić o kradzieży? W małżeństwie, gdzie jest wspólnota majątkowa? Co najwyżej mógłby być zły o kłamstwo. Co prawda przewinieniami się nie handluje, ale jak ma się 120 złotych na naprawę tak ważnej dla mnie rzeczy (nie dla niego, więc po co się przejmować) do ponad 600, które rozpuścił w Niemczech przy okazji doprawiania mi rogów? Czy tylko ja widzę tę przepaść?
I on śmie mówić, że tylko ja jedna jedyna na całym świecie uważam go za złego męża czy kogoś stosującego przemoc,. tutaj ekonomiczną. A psycholog, moja rodzina, znajomi i nawet jego rodzina to jest nikt?
Dlaczego, do kurwy nędzy nie umiem odejść. O ile gorzej jeszcze może być? Moje wymagania życiowe duże nie są. Internet i kawa, od czasu do czasu przyjaciółka, z którą całkiem normalnego, nie przerwanego lub nie wykradzionego wręcz spotkania nie miałam od kilku miesięcy. Czasem mam wrażenie, że proszę o zbyt dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz