To mała prosta myśl. Przy mnie brak Ci magii, czujesz się nieszczęśliwy. Mam wyrzuty sumienia, że nie możesz znaleźć kogoś, kto podarowałby Ci iskrę, bo jestem zbyt leniwa by się usamodzielnić i dać Ci poszukać szczęścia. Wiem jaka jestem. Przykro mi. Za mało się staram, nie jestem nikim szczególnie pracowitym, brak mi chęci. I jestem samolubna. Nie chcę iść do pracy, choć powinnam, tak jak Ty musisz robić to codziennie. Ja żyję w stanie oderwania od rzeczywistości, topię się w anime i książkach. Marzę o niebieskich migdałach. Przepraszam. Nie jestem tak dorosła, jak twierdzę, tak samo jak Ty także nie jesteś aż tak niedojrzały, jak zwykłam Cię oskarżać. Chciałabym dać Ci szczęście, ale jestem słaba. Dla mnie, złamanej w środku od zawsze, stworzenie wam, moja rodzino, odpowiedniego domu, może być zbyt karkołomnym zadaniem. Energia wylewa się ze mnie jak z potłuczonego dzbana, niewykorzystana. Przepraszam. Myślę, że jedyne, co mogę zrobić, to przypominać sobie o tym, że chcę wypełnić swoje obowiązki i się nie poddawać. Mam nadzieje, że na końcu nie okażę się, że jestem całkowicie bezużyteczna.
Kocham Cię. Kocham was, dzieci. I są to uczucia, na które pracuję dwa razy ciężej, by je w sobie utrzymać. Nie wierzę w nic, więc przekonywanie się, że te uczucia nie są jedynie głupią iluzją jest trudne. A raczej; ciężko jest mi uwierzyć, że TO JA jestem zdolna coś czuć. Jak wspominałam - jestem czymś w rodzaju pseudo-socjopatki. Lub raczej kimś, kto może urodził się z udręczoną duszą, lub kimś zbyt mocno ranionym na zbyt wczesnym etapie rozwoju. Na tyle zniszczonym, że powstała we mnie martwota rzuca cień na wszystko i wszystkich wokół.
Obiektywnie rzecz biorąc wiem, że aż tak złego życia nie miałam. Inni mieli gorzej, na przykład Ty, kochany. Może więc to moja wina? Bo byłam zbyt wrażliwa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz