poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Acha...

Nie zwróciłam jakoś uwagi, że w większości tylko tu marudzę... Jesse mnie uświadomiła, że przez to wiele tracę. Więc będę pisać też o dobrych rzeczach :) Cieszę się, że wczoraj była u mnie Jes. Z nimkim mi się tak świetnie nie rozmawia. Tak naturalnie, otwarcie. Możemy mówić o wszystkim. To znakomita odskocznia od codzienności. Mogę pokazać komuś o jak wielu sprawach myślę, popisać sie troszkę erudycją, która w obowiązkach domowych jest zupełnie niepotrzebna. Chciałabym mieć więcej podobnych przyjaciół, w końcu Jesse studiuje, nie ma czasu. Miała napisać do mnie znajoma ze szpitala, nie mogę sie doczekać. Eh i mogę jechać spokojnie do psychologa! Znalazłam ksiązeczkę ubezpieczeniową. Zgubiła się. Mam nawet posprzątane, może zaproszę ciocię z Ogrodowej (kiedyś tam mieszkaliśmy z Krzysiem).

Nie wiem czy będę kogoś szukała. Nawet jak nie jestem szczęśliwa przy mężu, to teraz, kiedy mu pogroziłam, że go zostawię, jakoś bardziej się stara :) Staje się nawet znośny! :p Normalnie szok!


Po co mam sukać kogoś, kto może nie istnieje. Zaczynam się cieszyć tym co mam, mimo wszystko jestem dumną z dzieci mamą :) Miłego dnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz