poniedziałek, 5 kwietnia 2010

...

Zastanawiam się ostatnio nad sobą. Czy jestem dobrą matką, żoną, osobą? Albo czy wystarczająco dobrą? I pomyślałam, że guzik mnie to w gruncie rzeczy obchodzi... Tak po prostu... Wolę być tylko sobą ze wszystkimi swoimi wadami. Myślę, że w końcu znajdzie się osobą która mi powie, że jestem niezwykła, idealna, interesująca. Osoba, która powie, że nie powinnam się zmienić, by nie stracić swojej niepowtarzalności. Osoba, która mnie doceni.
...
Czuję się okropnie po tym szpitalu. Dbam o swoje dzieci nacodzień, kocham je, są permanentną częścią mojej osoby, chce by były szczęśliwe. Robię ile mogę, by było im dobrze. A tam wredna pani ordynator insynuowała mi, że ze względu na młody wiek nie potrafię się nimi odpowiednio opiekować. Nie powiem jaką miałam ochotę ją uderzyć. Jakbym miała jeszcze jakiś wpływ na to, że Maja znów zachorowała. W końcu to przecież nie moja wina. A wewnętrznej furii dostałam, gdy Krzyś mi powiedział (spędził jedną noc przy Mai), że ordynatorka nasyła na nas pielęgniarkę środowiskową. Eh brak mi słów, ale ta kobieta ma szczęście, że jej już później nie spotkałam, bo wzięła wolne na święta. Nagadałabym jej. Żałuję tylko, że nie napisałam jakiegoś soczystego tekstu o niej w zeszycie skarg... Eh... żeby mogła się choć częściowo poczuć taka poniżona jak ja, pod wpływem jej insynuacji...
...
O tym co jest między mną a moim mężem wolę nie pisać. Nie dlatego, że jest źle, tylko boję się o tym myśleć, żeby się nie rozpadło, bo jest tak kruche.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz