wtorek, 11 maja 2010

Dylematy...

Będę musiała niedługo odpowiedzieć na kilka pytań. Wiem, że Krzyś mnie kocha, przynajmniej na pewien sposób. Mi też na nim zależy, choć przepuścił moje serce przez magiel niezliczoną ilość razy. Zostawiając go bardzo bym go zraniła, bo wiem jak bardzo mój mąż jest w środku wrażliwy, mimo mylącej powierzchowności. Nie wiem w końcu, czy umiałabym go zostawić pozbawiając cześciowo dzieci ojca. Rozmawiałam z nim o tym, no dobrze, kłóciłam, że mi ich nie odda. Bardzo je kocha, mimo że przecież jest młody. Nie umiem go znieść, bo nie wie co przez niego przechodzę codziennie. Jestem skrajnie niespełniona jako ja sama, nie matka, czy żona, tylko ja. Teraz, gdy widzę jak siada do komputera, boję sie tego, że znów będę głupiała z nudów, że on nie posłucha, gdy powiem po ustalonym czasie jego grania, by wyłączył laptop. A czasem zrezygnowana martwię się, że nawet gdy skończy grać, to to nic nie zmieni, bo będzie tylko siedział i marudził. Nie zapewni mi niepowtarzalnego życia, nie stanie się moim przyjacielem. Nie umie spędzać kreatywnie czasu razem. Pobawi się z dziećmi, pomędzi, podogryza. Tak wiele mi brakuje w tym związku- nie jestem dla niego ciekawa, niepowtarzalna, czy zwyczajnie piękna jako żona. Coraz częściej uświadamiam sobie, że nie będę mogła go zostawić. Nie chciałabym go zranić, bić sie o dzieci, czy sprawić, że nie będzie z nami mieszkał. Nie mogłabym też tak po prostu wyprowadzić się do taty, bo on ma swoje problemy, a ja jestem dorosła, i nie zrzucam moich na czyjeś barki. Poza tym nie zarobiłabym na siebie, dzieci, mieszkanie. To nierealne w tej rzeczywistości. Nie dałabym rady, załamałabym się, bo już jestem wrakiem. Wiem jak Krzyś zacząłby się zachowywać- byłby wredny, wręcz agresywny, ale też wieczorami stawałby się bezbronnym dzieckiem. Poddałabym się predzej czy później. Jestem więc skazana na takie życie, przylutowana do Krzyśka, garów i sprzątania, na które nie mam sił. Z paniką wręcz patrzę jak czas mija, wariuję gdy myślę, że moja młodość ginie niewykożystana, niezauważona, zmarnowana. Błogosławię choć to, że mogę czarne myśli przelać tu, że nie tłamszę tego wewnątrz by nadwrężyć tak słabą ostatnio psychikę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz