piątek, 14 maja 2010

Melancholia to dziś moja najlepsza przyjaciółka...

Pogardzając sobą nadal szanujemy siebie jako pogardzającego chyba Nietzsche


Taka pogoda i zbyt dużo wolnego czasu źle na mnie wpływają. Kłębi mi się w głowie mnóstwo głupich myśli. Na przykład zauważyłam, że we wszystkich opowieściach, które znam, we wszystkich znanych zdarzeniach spełnienia marzeń doczekiwali ci, którzy akceptowali swoją normalność, którzy żyli w tle nie awanturując się z tego powodu. I zastanawiam się, gdzie ja się podziewam. Żyję na codzień niezauważona, ale nie akceptuję tego. Skoro uważam, że życie jest tylko jedno, i nie będę mogła go powtórzyć, to nie chcę być tłem, jedną z wielomilionowego, anonimowego tłumu. Chcę jakoś wykorzystać to co mam. Ale jeśli prawdą jest, że trzeba zaakceptować swoją małość i anonimowość by rozkwitnąć, to czy nie powinnam zmienić swoich zapatrywań? To zbyt trudne rozważania, czuję się przez nie niepewnie... jakbym chodziła po ruchomych piaskach. I myślę, że nawet jeśli kiedyś tam zabłysnę, to i tak zostanę zapomniana... Więc po co w ogóle żyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz