Może wiem najlepiej dlaczego tylko człowiek potrafi się śmiać: tylko on cierpi tak bardzo, że musiał wymyślić coś takiego jak śmiech. /Fryderyk Nietzsche
Często się zastanawiam, jak to jest, że przy innych tak dużo się śmieję. W domu, lub gdy nikt nie patrzy, ciężko by było zastać na mojej twarzy choćby cień uśmiechu. Nie czuję jakbym robiła dobrą minę do złej gry. Sądzę raczej, że to bardziej kwestia osobowości- jestem osobą, która gdy się śmieje, chce się śmiać całym sobą, żeby zatrzymać w sobie na dłużej istotę i kształt radości. Tak samo gdy cierpię, cierpię cała.
Za pięć dni wypada rocznica mojego ślubu z Krzysiem. Nie wiem czy chcę ją świętować. Nie wiem, czy umiałabym się z niej kiedyś cieszyć. Nie lubię mojego męża. Nie cierpię jego charakteru. Mimo to, zależy mi na nim i jego szczęściu. I chciałabym być częścią jego życia. Podziurawił moją duszę tak, że przypomina ser szwajcarski, zupełnie jak wcześniej moja mama. Nienawidzę tego, że mam w sobie tak duzo empatii do niego, i do innych osób, które mnie ranią. To ja wychodzę na tym najgorzej. Nie potrafię nienawidzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz