wtorek, 13 lipca 2010

Vanitas vanitatum et omnia vanitas

Marność nad marnościami i wszystko marność


Jesteśmy,
ale jakby nas nie było.

Czujemy puls wszechrzeczy,
I Krzyczymy! Złorzeczymy!
Łamiemy wszystko, chcąc zmian
Okrutnych praw głuchego kosmosu.
Spadamy w dół, w modlitwie, przestrzeń prąc,
Po co!? Nie zmienimy kruchości losu.

Nad marnościami się niby-wykwintnie stawiamy,
Będąc szumowinami, ślepymi łachudrami.
Wiecznie bóstwa pozornie pokornie namawiamy
By nad świata stać graniami,
Być Bogami!

A potem... opadamy jak puch,
Który domu nigdzie nie miał,
W pyle ech i ciał ginie po nas słuch.
Przebrzmiał rechot losu, jak on śmiał?

Z prochu tego dobiega szloch,
Wieczorami, wiekami...
Brzask przebija ciemny loch...
Cóż to? Patrzcie tylko!

Z grobów tysięcy wykwita...
Piękna Biała Niezapominajka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz