czwartek, 12 lipca 2012

c.d. Noir

Bo przecież pierwszym, co robi, po powrocie z roboty jest wypytanie mnie dokładnie co takiego zrobiłam. Następnie umniejszanie wysiłku (bo przecież np. pralka sama pierze, zapomina jeszcze o wieszaniu, zbieraniu, układaniu i segregowaniu) i kłótnia o to, że jestem leniem. I sprawdzanie historii internetu, czy przypadkiem przy śniadaniu nie siedziałam za długo przy komputerze. I tak dalej i tak dalej. Nie, już szczęśliwie cię nie kocham. Nikt nie potrafiłby aż tak dobrze jak ty dobić tak intensywnego niegdyś uczucia. Już nawet nie ma znaczenia, że po odejściu i możliwym znalezieniu kogoś innego oddałabym zapewne swoje ciało komuś kto nie jest nim. A to było moje marzenie...
A jutro kiedy łaskawie mnie przytulisz, a ja się nie odsunę, żeby cię nie urazić i żebyś mi nie odebrał tych ochłapów szczęścia w postaci internetu i innych pierdół, kiedy będzie przez chwilę mnie odrzucało, kiedy poczuje strach, dojdzie do mnie twój zapach, który jak lidokaina uśmierzy ból, znów pomyślę, że przesadziłam z reakcją. I znów pomyślę, że cię kocham. A potem znów zabijesz to uczucie, i znów i znów... Tak, moja "miłość" ewoluowała przy tobie w jakąś nędzną odmianę feniksa. Odradza się z popiołów, karmi się twoim zapachem, i umiera. To nawet zabawne, prawda? Buhhahahhahahahhaahhaaaaaa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz