środa, 13 stycznia 2010

Nudy...



Pół dnia sprzątałam, ale się opłaciło, bo niewygodnie jest żyć w bałaganie. Nie było dziś nawet najgorzej, dzięki książkom miałam choć rozrywkę. Myślałam dziś, że pod pewnymi względami było lepiej kiedy miałam klapki na oczach i kochałam Krzyśka; lepiej, bo czułam się czasem przy nim szczęśliwa. Teraz tak nie jest. Przynajmniej jest spokojniej w moim wnętrzu, nie szaleje już w nim ból, przeszło... Jednak Krzysiek i tak mnie irytuje; chce uchodzić za dorosłego, mimo, że cały dzień gra w jakieś dziecinne gry. Na sam widok mam ochotę nim potrząsnąć. W końcu ma dzieci, które też go potrzebują. Jutro czeka reszta bałaganu, na samą myśl nie chce mi się nic... Często zdarza mi się popadać w apatię, ale jak Adrian się przytula, lub mała słodko gaworzy, przechodzi mi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz