Staczam się coraz bardziej, zapadam się w sobie. Coś we mnie z każdym dniem umiera. Jestem przerażona intensywnością tego bólu, traconych marzeń i tęsknot. To jakby płakało we mnie sto osób, nie jedna. Dziwię się, że jeszcze nie wybuchłam, jak może się mieścić we mnie tyle różnych potrzeb, emocji i myśli? Tyle bólu? A najbardziej się boję, że ktoś po prostu zbagatelizował by te słowa, machnął ręką i stwierdził, że dramatyzuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz