poniedziałek, 15 lutego 2010

A jednak jak chce to potrafi...

Dał mi pięknie ozdobioną różę w koszyczku i orchideę. Mimo wszystko miałam ochotę je wyrzucić, bo dał mi je ze słowami ,, bier je zmoro". Zabrał mnie do kina na ,,Avatar". Niesamowity film, wszystko mi się w nim podobało, choć trwał ponad 2,5 h. Nie spodziewałam się, że mnie gdzieś weźmie. Jego mama przyjechała żeby popilnować dzieci. Było prawie idealnie; prawie, bo nie był ani czuły ani kochający, a przycież o to w tym świecie chodzi. Doceniam jednak to co zrobił. Jak wieczorem wróciliśmy do domu powiedział nawet, że ładnie wyglądałam. Byłam tak szczęśliwa, skakałam jak małe dzecko :) A ten film, lepiej niż super; musze miec go dla siebie. Troche się popsuło, bo dziś rano prosiałm go o cos słodkiego, jak szedł do sklepu, a o oczywiście nic nie kupił. Widocznie jego bycie miłym ograniczyło się do wczorajszego wieczoru. Nie chce wyjść na wiecznie niezadowoloną, ale uważam, że jak się kogoś kocha, to każdy zwykły dzień powinnien wyglądać jak Walentynki. Mogło być jednak wiele gorzej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz