Wziełam się już na serio za pisanie własnej książki. Krzysiek ma na południe więc mam cały dzień na rozwijanie swojej wyobraźni. Zadecydowałam, że głowna postac będzie jednak moim porte parole, czyli inaczej mówiąc będzie młodą matką, ze wszystkimi problemami, które występują w moim życiu. Lecz by moja powieść nie była nudna wplączę w nią elementy fandastyczne; szczerze mówiąc nie lubię książek, w których takich rzeczy z pogranicza fantazji brakuje. Żeby praca jakoś takoś mi szła, czytam ponownie sagę Zmierzch zapisując w zeszycie pomocne informacje, czy zwroty. Mam nadzieję, że mi się tym razem powiedzie; wcześniej takiego typu zapędy szybko się wypalały. Na szczęście teraz tak nie czuję; nawet udało mi się wymyślić główny wątek. Nikomu go chyba jednak nie zdradzę, dopuki nie skończę, ale zobaczymy.
Ogólnie przez całe to moje zaabsorbowanie twórczością pisarską, dzień mija mi w oparach senności, skupienia i spokoju. Słodkie lenistwo z książką w ręku; idealny dzień. Eh... Jeszcze tylko trzeba ugotować Krzysiowi obiad na wieczór i ogólnie zrobić nieco porządku, ble... :p No tak co za dużo tego dobrego to niezdrowo.
Jesse jako, że nie mam skypea, czy nie mogłabys w następnym poście na blogu napisać czy byś do mnie może nie wpadła? I jakby co kiedy, ok? Czekam z wytęsknieniem. Możesz mi też wysłać esa, całuski :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz