sobota, 20 lutego 2010

Moja najnowsza głupia teoria...


... której nie potrafię klarownie wyłożyć. :p

Jak wiadomo dotyczy pojęcia miłości (taa... weź dziewczyno już skończ :p).

Myślałam ostatnio, dlaczego prawdziwa miłość występuje tak żadko. Najpierw wyobraziłam se, ile już czasu ludzie chodzą na ziemi, ilu ich zmarło, i ilu się narodziło. I pomyślałam, że może po prostu miłość nie zna takich ograniczeń jak czas i przestrzeń. Załóżmy że są dwie osoby, które stworzyły by między sobą takie relacje, jakie opisałam w poprzednim poście. Jak duża jest dla nich szansa, że urodzą się w tych samych czasach? Jaka jest możliwość, że ich ścieżki przetną się na tak wielkim świecie? Raczej znikoma... a nawet jakby się spotkali, to jest jeszcze tak wiele rzeczy, które mogłyby zniweczyć ich możliwość do zbudowania między soba trwałego uczucia... Dlatego też człowiek jako tako nauczył się nie wybrzydzać i brać to co jest w jego zasięgu najlepsze. I co z tego, że potem słyszy się o tylu rozstaniach?

Przez to wszystko coraz częściej tylko żałuję, sami wiecie czego... bo czy jest jeszcze szansa, bym była przy nim całkowicie szczęśliwa? Choć to już nie ważne, nauczyłam się w końcu z nim żyć mniej więcej w zgodzie. Kończę te mendzenie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz